Zakazane słowa a marketing internetowy

Przeskakując ze świata pt. marketing internetowy(praca), do książek o dobrym pisaniu i skutecznej komunikacji wyłapałam pakiet cech wspólnych.  Wszak i proza i tworzenie prac, jak i tworzenie tekstów do komunikatów w e-marketingu rządzi się tymi samymi prawami. Do tego, na 4 tej edycji Kolbuszowa 2.0 temat ten poruszył też Artur Pajkert. Słowa mają olbrzymią moc. Umiejętnym doborem słów możesz przekonać do siebie potencjalnego klienta. O jakie sformułowania może chodzić?  Co według Ciebie brzmi korzystniej.

Nie ma problemu – a jednak jest

Aplikacja nie sprawia problemów” czy „Aplikacja jest łatwa i przyjemna w obsłudze” .
Chodzi o to samo, jednak drugi komunikat jest bardziej zachęcający.  Aplikacja może i nie sprawia problemów, ale już na samo słowo „problem” ludziom w głowach może się zapalić czerwona lampka. Wolą wybrać tę łatwą i przyjemną niż tą opisaną jako(bez!)problemową!

Anegdotka: kilka lat temu, w poprzedniej pracy, odebrałam pomyłkowy telefon. Osoba po drugiej stronie przeprosiła za pomyłkę, a ja w odpowiedzi odpowiedziałam „Nie ma problemu”, na co natychmiast pożałowałam. Pani się uniosła, że PROBLEM JEST! A ja jej wmawiam, że nie ma. Odebrałam całą tyrradę stricte nie skierowaną do mnie  Otóż samo słowo „problem” wzbudziło w tej osobie, lawinę złości, oberwało się mnie. Czy to chodzi o marketing internetowy, czy inne sytuacje  starajcie się nie używać słowa „problem”!

Strona bierna – uprasza się o jej nie używanie… Po prostu jej nie używaj, chyba, że musisz!

Łapka w górę, kto pisał kiedyś wpis w WordPress, a Yoast mu krzyczał, że zbyt dużo strony biernej i komunikował, że to zło. Otóż strony biernej dobrze się używa, jest wygodna, ale jest źle odbierana.

„Te puchary stworzono z myślą o zwycięzcach” –  no dobra, stworzono. Kto stworzył? Nikt się nie chce do tego przyznać? Niedobrze. O wiele lepiej zostanie komunikat „Te puchary stworzyliśmy z myślą o zwycięzcach”. Poza tym strona bierna działa jak hamulec dla dynamiki tekstu i sprawia, że tekst źle się czyta. Nadaj tekstowi należytego powera i omijaj stronę bierną. Używaj w ostateczności.

Nasza firma, nasz sklep, w naszej ofercie – czyli Ty egoisto

W naszej ofercie, nasi pracownicy, nasze produkty… nasze, nasze, nasze, my, my, my. Jest tego pełno. To dobrze, że wiesz, że jesteś świetny, ale co się naprawdę liczy? Twój klient. Klient zdobyty jak i klient potencjalny. O wiele bardziej niż wpis pełen przechwałek i stroszenia ogonka, gdzie na każdym piórko jest komunikat „my”, „nasze” przysłuży się komunikat nakierowany na klienta.

Przykładowo,  zamiast suchego jak moje żarty „W naszej firmie produkujemy buty najlepszej jakości”, o wiele lepiej sprawdzi się „Czy zastanawiałeś się kiedyś jak produkuje się dobre buty?”. Mamy tutaj klarowny zwrot w stronę klienta, jak i wstęp do historii która może go zainteresować.

Prawdę mówiąc

„Prawdę mówiąc” czy „prawdę powiedziawszy” – brzmi tak pięknie, tak pasuje, ale jednocześnie podważa wszystko to co zakomunikowałeś wcześniej. Odpuść te wyrażenia, bo przeczysz sam sobie. Może Ci się wydawać, że brzmisz górnolotnie, a tymczasem podważyłeś swoją wiarygodność.

Konkret a nie zapychacze

Z tego co pamiętam z pewnych zajęć na studiach, część zapychaczy ma swoją nazwę . Szumną nawet : „wyrażenia asekuracyjne”. Tak jakby, trochę, nieco, w gruncie rzeczy, poniekąd – może i zostawiają one pewną furtkę, ale i sugerują niepewność. Bądź zdecydowany, usuń je.  Innym rodzajem zapychacza jest zapowiadanie co zaraz nastąpi „W dzisiejszym wpisie mam zamiar opisać Państwu…” – Nie zapowiadaj, opisz. Analogicznie w mailach ” W tym mailu chciałam prosić o …” – nie zapowiadaj, napisz „Proszę o …” . Komunikat krótki, klarowny i bez długiego, zawiłego wstępu to większa skuteczność.

Najlepszy! Musisz! Powinieneś!

Pierwszym słówkiem wymienionym powyżej należy szafować ostrożnie. Wszyscy są najlepsi. Wszystkie produkty są najlepsze . „Najlepszości” jest wszędzie dużo, a ludzie są już znudzeni tym wyrażeniem. Przekonaj klienta konkretami, a nie zapewnieniami o byciu naj.

Z kolei „musisz”, „powinieneś” sugerują klientowi, że chcesz mu coś narzucić. Jest duża szansa, że się zniechęci gdy zinterpretuje to tak, że mówisz mu co ma zrobić.

To o czym rozprawiałam wyżej zapunktuje, jeżeli chodzi o marketing internetowy, jak i inne przypadki. Zarówno pisanie maili, jak i codzienna komunikacja. Bądźcie klarowni i wyrzućcie słowa śmieci ze słownika. Konkretniej i bez zbędnych wypełniaczy znaczy lepiej